Długi, nudny, banalny, infantylny. Oczywiście jak dla mnie - chylę czoła wszystkim miłośnikom seriali brazylijskich, którym z pewnościom film przypadnie do gustu... a sobie życzę jak najmniej takich wpadek, szkoda czasu na takie szmiry.
Film był przyjemny, ale jednak ambitny i trzeba było się w niego zagłębić.
Domyślam się, że nie pasowało to mniej wymagającej publiczności.
No cóż, być może i należę do tej mniej wymagającej publiczności, ale nie lubię kiedy w filmie wszystko jest przewidywalne a sam film ciągnie się tylko po to by przekonać się, że to co ma się stać i tak się stanie. Historia wręcz przesadzona i choć nie czytałam książki to myślę, że materiał na książkę jest pewnie dobry ale pod warunkiem że czytelnik ma czas i miejscę na analizę na charakterystykę postaci. Totalny brak jest tego elementu w filmie więc oglądanie go kończy się tylko na zapoznawaniu z kolejnymi wydarzeniami niczym w streszczeniu szkolnym. Film w związku z tym więc dużo traci a wręcz robi się beznadziejnie długi. Nie lubię gdy reżyser uznaje swoich widzów za mało inteligentne istoty i nie pozostawia im żadnego miejsca na refleksję. Nawet jeśli jestem mało wymagająca to i tak czegoś tam od dobrego filmu wymagam.
Film słaby i nudny, myślałam, że będzie w nim cos ciekawego, ale niestety się myliłam. Dla mnie oglądnięcie tego filmu było stratą czasu.
Rany, jak mnie denerwuje porównywanie wszystkiego z Ameryki Południowej do tasiemców. Gdyby akcja osadzona była w XIX Anglii to pewnie wszyscy krzyczeliby, że "wali wiktoriańskością" Xp.
Fabuła kropka w kropkę jak w książce, moim skromnym zdaniem fantastycznej, ale cóż, nie oddaje klimatu pierwowzoru, z resztą żeby to zrobić, film musiałby trwać 7 godzin i liczne przypisy :).
Jeśli sie komuś historia nie podobała, to trudno, chyba, że za słabawy film pobiegnie i przemocą odbierze panu Marquezowi tego literackiego Nobla (co prawda nie za tę powieść, ale niewiele gorszą od "Stu lat samotności").
Też musze się zgodzić. Ten film był nudny - ale to nie jest jego najgorsza wada. Był infantylny - by nie rzec głupi i zadnego przesłania z niego nie wychwyciłem. Moze oprócz tego, że jesli sie chce przelecieć (tak - nie "być z..." - tylko przelecieć własnie!) wybraną dziewczynę - można się tego doczekać nawet po 50 latach no i że młode piekne latynoski najbardziej uwielbiają sex z przygarbionymi dziadkami pachnącymi terpentyną. Irytujący język angielski poprzetykany gdzieniegdzie słówkami "seńor" i "don". Muzyka i krajobrazy Columbii powodują, ze dałem jednak 2 gwiazdki. Ogólnie - żenada.