Nie podoba mi się fabuła filmu. Łączyła ich jedynie miłość platoniczna, nigdy ze sobą za bardzo nie rozmawiali a tu on nie umie bez niej żyć. Dajcie spokój, takie rzeczy to tylko w książkach (od razu zaznaczam, że tej akurat nie czytałam). Od razu rzuca się w oczy niewiarygodność tej historii. Ja wolę bardziej życiowe sytuacje, jest masa lepszych materiałów na film niż to co zostało w tym przypadku przelane na ekran. Chociaż, tak sobie myślę, że gdyby reżyser uczynił z ich miłości młodzieńczej coś bardziej wyjątkowego, efekt końcowy byłby o wiele lepszy.
Ja daję tej ekranizacji 7/10. Oprócz fatalnego materiału na film, przyjemnie się go oglądało. Ładna scenografia, aktorzy też bardzo dobrze zagrali swoje role. Niektóre momenty mnie poruszyły (np. romans z mężatką). Tylko główny temat nie za bardzo, więc 4 to dobra ocena:)
Zgadzam się w zupełności w pierwszą częścią Twojej wypowiedzi. Wielka miłość? Rozmawiali ze sobą dwa
razy? Nie wiem co on przez te wszystkie lata wspominał...
Gra aktorska mnie niestety też nie przekonała.
Ludzie. Błagam! Uczucie mężczyzny było czysto platoniczne, miało w sobie wiele z niewinności(naiwności?) dziecka, u której przecież miłość (sic!) się zasadza. Przez te wszystkie lata idealizował to na wpół obce uczucie i żeby to zrozumieć nie potrzeba logiki, na niewiele się ona tutaj zda. Ubolewacie, że nie było seksu? Nie ta bajka... Włączyć sobie Almodovara.
Możesz mnie błagać ile chcesz, ale i tak mnie nie przekonasz. Widzisz, to jest tak, jak ktoś żyje parę lat na świecie, to wie, że czas goi rany. Można kogoś kochać platonicznie ale kiedy ta osoba znika z pola widzenia to..."co z oczu to i z serca". Tu nie chodzi o seks, tylko komuś, kto o życiu wie trochę więcej niż to co zobaczy w TV, ta historia wyda się nieprawdopodobnie naciągana.
Rzeczywiście ich miłość była trochę naciągana i platoniczna, ale ogólnie film nie jest taki zły - na długi romantyczny wieczór jest w sam raz.
Na baaardzo długi wieczór ... musieliśmy podzielić go na 2 podejścia z powodu porywającej akcji :D
Więc polecam Ci filmy dokumentalne i biograficzne -.- ...... Jak już nie macie się czego czepiać robicie się bardzo kreatywni, ech szkoda że zawsze w stronę krytyki... Cóż , wiadomo nie ma obowiązku - nie musi się podobać. Ja jednak uważam, że film dobry.
Zgadzam się co do fabuły. Jeżeli ktoś był tak bardzo zakochany i porzucony, to wie, że czas goi rany. Nawet jeżeli to coś więcej niż miłość platoniczna, w końcu mija. A jak nie mija, to trzeba iść do psychologa, bo to po prostu zaburzenie psychiczne, którego moim zdaniem nie należy i nie ma sensu idealizować. Filmu jeszcze nie widziałam, mówię z perspektywy książki, ale w filmie to chyba wygląda podobnie z tego co tu czytam.
Czas nas uczy pogody, zupełnie nie gojąc ran. Niezaspokojona miłość młodzieńcza towarzyszy nam przez całe .życie. Ciągle czujemy jej bliskość i wszystkim, co robimy staramy się z nią dzielić. Czasem mniej, cz\asem bardziej, a od czasu do czasu mamy do niej pretensje, że nas opuściła.
I wtedy karzemy ją, choćby w taki sposób jak Florentino Ariza.
No tak... ta ilość mnie przeraża, ale nie wierzę wtedy w miłość, raczej w grę. Miłość młodzieńcza, w przeciwieństwie do dojrzałej jest jednak JEDNA.
Kup książkę, może wtedy spojrzysz na sprawę inaczej. Oczywiście nie chodzi tu o próbę przekonywania Cię za wszelką cenę do uznania fabuły filmu za wiarygodną i sensowną, ale to, że Ty lub nawet większość ludzi z racji życia "paru lat" na świecie potraficie stosunkowo szybko otrząsnąć się po miłosnym zawodzie, akurat nieczego nie dowodzi. Historia przedstawiona w filmie była bardzo specyficzna, główny bohater nie był pierwszym lepszym gogusiem, który niepowodzenie miłosne z jedną kobietą rekompensował sobie romansami z innymi (choć mogło to tutaj tak wyglądać).
To historia o prawdziwej, wiecznej miłości, która spotkała bohatera, gdy ten był jeszcze podlotkiem i pewne sprawy postrzegał inaczej niż osoba dorosła. Tak, jak Ty nie możesz zrozumieć głównego bohatera, tak pewnie on miałby problem ze zrozumieniem ludzi takich jak Ty. Kwestia osobowości i wrażliwości.