Przeczytałam książkę i zachciało mi się film obejrzeć. Jak to w więkoszci przypadków ekranizacji bywa ( są wyjątki ) film nie dorównuje książce. Inaczej wyobrażałam sobie postacie.
Filmowa Fermina, nie taka znowu piękność, jak opisana w książce.
Bardem świetny w roli Florentino. Tak strasznie smutny i żałosny, ze idealnie do niego pasują słowa, którymi go określa Fermina „biedny człowiek” Z tym, że w filmie za szybko się zestarzał.
No i nie rozumiem, jak z taką żałosną aparycją, można mieć takie powodzenie u kobiet ;)
Film spokojny z ładną muzyką. Dla mnie za mało pokazanych malowniczych Karaibów.
Myślę jednak, że żeby w pełni zrozumieć tą miłosną historie, trzeba przeczytać powieść, gdzie miłosna obsesja Florentino jest fundamentem całej historii. W filmie reżyser po tej obsesji się tylko „prześlizgnął”