primo: dialogi. a raczej łamana, twarda angielszczyzna w wykonaniu Latynosów, która po 20 minutach robi się denerwująca.
secundo: Fermina Daza. Czy to działa na takiej zasadzie jak "Sędzia Anna Maria Wesołowska" gdzie aktorom każą być przesadnie sztucznymi? Jeśli nie- mi dispiace, Giovanna Mezzogiorno nie jest dobra aktorką.
tertio: brakuje mu magii Marqueza. Jest tylko sama historia- aczkolwiek mimo wszystko obejrzałam dwa razy, bo nie dał się łatwo zapomnieć.
Ścieżka dźwiękowa naprawdę dobra.